Etykiety

Archiwum

Statystka

tekst

Opowiadanie z gatunku science fantasy z domieszką urban fantasy.
W opowiadaniu mogą pojawiać się przemoc, tematy kontrowersyjne i wątki LGBT.

Rozdziały: 9/?
Stan: w trakcie

niedziela, 3 grudnia 2017
By

Rozdział szósty

    Vaan zamarł w bezruchu, wstrzymując oddech. Wymienił przerażone spojrzenia z Byrionem, kiedy w korytarzu rozległy się kroki Kaarta. Mężczyzna otworzył drzwi.
    Cholera, pomyślał chłopak. Cholera, cholera, cholera. Może nie było powodu do zmartwień — może to tylko jakiś znajomy naukowca. Ale Vaan wiedział, że to mało prawdopodobne — i miał rację.
    W korytarzu rozległy się głosy.
    — ... rutynowa kontrola... — mówiła jakaś kobieta.
    Vaan miał wrażenie, że jego serce przestało bić na sekundę. A jeśli Kaart ich zdradzi? Do rzeczywistości przywrócił go dopiero Byrion, ciągnąc go za ramię. Zmusił Vaana do wstania i skierował się do jakichś drzwi.
    Prowadziły do łazienki. Byrion wepchnął go do środka i zamknął za nimi drzwi.
    — Nie na klucz — uprzedził Vaan. — Zaczną coś podejrzewać, jak trafią na zamknięte drzwi.
    Byrion wzruszył ramionami.
    — Jak tu wejdą to i tak nas zobaczą, chyba że... — Rozejrzał się po łazience.
    Vaan również to zrobił. Nie zobaczył niczego nadzwyczajnego. To była po prostu niewielka łazienka z toaletą, prysznicem i umywalką. Walały się po niej rzeczy osobiste Kaarta, a w jednym z kątów stał jakiś wysoki egzotyczny kwiat, którego nazwy Vaan nie znał.
    — Mam się schować pod prysznicem? — prychnął Vaan. — Myślisz, że są na tyle głupi, że tam nie spojrzą?
    Byrion potrząsnął głową.
    — Nie, nie. Chodź. — Chwycił go za ramię i pociągnął w stronę stojącego w kącie kwiatu. Roślina znacznie ich przewyższała, sięgając niemal sufitu.
    Wtedy Vaan zrozumiał i zmarszczył brwi.
    — I myślisz, że zadziała? — zapytał, ale posłusznie stanął najbliżej kwiata jak się dało.
    Byrion wzruszył ramionami.
    — Lepsze to niż nic, nie?
    Wyciągnął dłonie, zatrzymując je tuż przed rośliną i zamknął oczy.
    — Mam nadzieję, że to zadziała — powiedział nieco drżącym głosem.
    Z jego palców wypłynął brązowy dym, gęsty i nieprzenikniony. Wzniósł się w powietrze i powoli okrążył roślinę. Pod jego wpływem, zaczęła ona gwałtownie rosnąć. Jej liście stały się tak duże, że jeden z nich z łatwością zakrywał niemal pół ściany. Idealna kryjówka.
    Vaan skrył się za nim, Byrion dołączył do niego i czekali, z głośno bijącymi sercami.
    Na zewnątrz rozległy się kroki. Vaan wstrzymał oddech, słysząc odległy głos Kaarta.
    — Musicie wiedzieć, że nie puszczę tego płazem. Na kolory! Żeby tak wtargnąć do czyjegoś domu bez zaproszenia! Złożę na was skargę!
    Vaan niemal uśmiechnął się. Obawa, że Kaart zdradzi jego obecność, zniknęła.
    — Szukamy zbiega — padła oschła odpowiedź kobiety.
    Zbiega, nie zbiegów. Vaan nie był pewien, co o tym myśleć. Wymienił spojrzenia z Byrionem, który drżał na całym ciele. Oby tylko udało mu się utrzymać moc i nie skurczyć rośliny z powrotem do jej prawidłowych rozmiarów.
    Odejdź, pomyślał Vaan, kierując swe myśli do kobiety. Idź dalej, nic tu nie ma. Oczywiście, to nie podziałało. Drzwi do łazienki uchyliły się. Vaan zamarł, starając się wtopić w ścianę.
    Mogliby pozostać niezauważeni, gdyby Byrion nie wzdrygnął się gwałtownie. Wielki liść zafalował i skurczył się nieco, niewątpliwie odsłaniając ich stopy.
    Niech to szlag, pomyślał Vaan.
    — No proszę. Wygląda na to, że ukrywa pan nie jednego zbiega, a dwóch.
    Gęsty, brązowy dym opuścił roślinę, a ta powróciła do swoich normalnych rozmiarów, ujawniając Vaana i Byriona. Ten pierwszy przełknął ślinę, nie wiedząc, co robić, ten drugi zaś nie zwlekał — zaatakował.
    Roślina poruszyła się, jej liście wydłużyły i pomknęły w stronę strażników, a raczej strażniczek. W drzwiach, oprócz Kaarta, stały dwie kobiety i jedna z nich niewątpliwie była brązową, bo liść zatrzymał się nagle i skurczył.
    Tak, przyglądając się im, Vaan widział wyraźnie, która z nich była brązową. Miała ciemne włosy, niemal czarne, jasnobrązową skórę, jej skośne oczy również były ciemne. To musiała być ona, biorąc pod uwagę fakt, że jej towarzyszka była bladą blondynką, której włosy przecinały różowe pasma.
    Niedobrze, pomyślał Vaan. Różowa. Już po nas. Wyciągnął swój nóż, który wciąż zawierał trochę czarnego dymu. Nie poddam się bez walki.
    — Drodzy chłopcy — powiedziała brązowa. — Chodźcie z nami. Walka nie ma sensu.
    — Nigdzie z wami nie pójdziemy! — warknął Byrion przez zaciśnięte zęby.
    Kolejny liść wystrzelił nagle w stronę kobiet, ale w połowie zatrzymał się i zawrócił. Byrion uskoczył w ostatniej chwili, niemal wpadając na Vaana.
    Różowy dym pojawił się znikąd, pokrywając całe pomieszczenie. Vaan nie zdążył nawet wstrzymać oddechu. Stał się ociężały, a świat wokół niego zwolnił. Wszystko zamarło w bezruchu. Wszystko, oprócz różowej i jej towarzyszki.
    Vaan nie mógł się poruszyć. Różowi mieli władzę nad czasem — potrafili spowalniać go i przyspieszać. Nie umieli jednak go zatrzymywać, co znaczyło, że Vaan teoretycznie mógł się ruszać. Robił to jednak na tyle powoli, że zdołał unieść dłoń tylko na kilka milimetrów, zanim podeszła do niego kobieta.
    Spojrzał jej w oczy — miały różową barwę. Aresztuje mnie, czy zabije?, pomyślał, gdy chwyciła go za nadgarstek.
    Coś za jej plecami poruszyło się. Kaart, który — jako czarny — mógł manipulować własnym ciałem i, tym samym, zniwelować spowalniającą moc różowej. Otrząsnął się i nienaturalnie szybko rzucił w kierunku kobiety.
    Ta zdążyła obrócić się z ostatniej chwili, również nieludzko szybka. Puściła Vaana i zdekoncentrowała się na tyle, by przyspieszyć również jego czas. Chłopak niemal potknął się, kiedy ruszył do przodu, zaskoczony własną prędkością.
    Nie wyhamował na czas i wpadł na przeciwległą ścianę łazienki. Zaklął, kiedy uderzył głową o kafelki, i obrócił się, mocno ściskając nóż. Powoli, spokojnie, powiedział sobie, próbując ujrzeć różową w nagłym chaosie, który zapanował w tym niewielkim pomieszczeniu.
    Różowa przez przypadek przyspieszyła też Byriona, który zaatakował brązową. Kobieta sprawnie odpierała jego ataki, a po pomieszczeniu latały liście i łodygi rośliny.
    Powinienem się wynosić, pomyślał Vaan, zerkając w stronę drzwi. Ale nie mógł tego zrobić — to przez niego zaatakowano Kaarta i Byriona. Nie mógł ich tak po prostu porzucić.
    Różowa najwyraźniej zorientowała się, co zrobiła, bo kiedy Vaan się poruszył, odkrył, że nadnaturalna prędkość opuściła go. Może to i lepiej, przynajmniej nie będzie obijał się o meble.
    Ktoś nagle na niego wpadł i znów posłał go na ścianę. Pociemniało mu przed oczami, ale oprzytomniał, kiedy potrząsnął głową. Różowa. To ona go przygniatała, jej włosy wchodziły mu do ust. Wypluł je i mocno chwycił kobietę. Jego uścisk nie był najsilniejszy, chłopak wciąż nie doszedł do siebie, ale zdołał dźwignąć się na nogi, ciągnąć ją za sobą. Szarpnęła się, a potem wszystko zwolniło.
    Vaan zacisnął szczękę, patrząc bezsilnie, jak kobieta bez problemów wyślizguje się z jego uścisku. Jestem bezużyteczny, pomyślał i zerknął na nóż. A może jednak...
    Czarny dym wytrysnął z niego i oplótł Vaana. Chłopak wziął głęboki oddech, kiedy spowolnienie odeszło w niepamięć. Różowa spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami, w których czaił się strach, i wtedy wpadł na nią Kaart.
    Vaan uskoczył w ostatniej chwili i uchylił się przed liściem, lecącym mu nad głową. Kaart chwycił różową i uderzył jej głową mocno o ścianę. Kobieta znieruchomiała.
    Vaan otarł czoło z potu i zwrócił się w stronę drugiej walki, która również dobiegała końca. Byrion męczył się wyraźnie, oddychając ciężko, ale sprawnie odpierał ataki brązowej.
    Kobieta nie miała szans przeciwko nim, kiedy zaatakowali wszyscy trzej. Vaan rzucił się na nią z nożem — próbowała osłonić się liściem i odsłoniła się przed atakiem Byriona. Ten natychmiast posłał w jej stronę łodygę, która oplotła ją, uniemożliwiając poruszenie się.
    To nie było wystarczające, żeby powstrzymać kobietę, ale Kaart, który nagle pojawił się tuż przed nią, był. Uderzył kobietę w brzuch, a kiedy ta zgięła się w pół, łapczywie chwytając powietrze, chwycił ją za głowę, wpuszczając do środka czarny dym.
    Brązowa bezwładnie osunęła się na ziemię.
    Koniec, pomyślał Vaan i odetchnął z ulgą.
    — Musimy... Musimy się stąd wynosić — powiedział.
    Kaart pokiwał głową, ale Byrion wciąż przyglądał się nieprzytomnym.
    — Za chwilę — mruknął. — Daj mi swój nóż, Vaan.
    — Co...? — Chłopak zerknął na ostrze. Nawet go nie użył, korzystał jedynie z mocy, które zawierało. I dobrze. Wcale nie chciał nikogo dźgać.
    — Daj mi go. — Byrionem widocznie wstrząsnęła walka, bo zachowywał się jak nie on.
    Vaan posłusznie wręczył mu nóż.
    Przez chwilę nie mógł uwierzyć w to, co stało się potem.
    Byrion kucnął przy kobiecie, a potem, jednym sprawnym ruchem, poderżnął jej gardło. Gęsta, czerwona krew spłynęła na białe kafelki. Vaan, zszokowany, przyglądał się tylko, jak Byrion podchodzi do różowej i robi dokładnie to samo.
    Kaart zmarszczył brwi.
    — Nie pochwalam tego — powiedział. — Ale chyba nie było innego wyjścia. Gdyby się ocknęły, źle by się to dla nas skończyło.
    Vaan pokiwał głową, wciąż w szoku. Czy Byrion naprawdę to zrobił? Naprawdę właśnie z zimną krwią zabił dwie osoby? Miał wrażenie, że to był jakiś zły sen.
    Przełknął ślinę i przyjął wytarty nóż z powrotem.
    — Wszystko w porządku? — spytał Byrion.
    — Jasne — odparł słabo chłopak. — A z tobą?
    Najwyraźniej jednak zabicie kogoś nie było dla Byriona tak łatwe, jak mogłoby się to wydawać. Chłopak był bledszy niż zwykle i wyglądał, jakby zbierało mu się na wymioty. Uśmiechnął się jednak.
    — Wszystko w jak najlepszym porządku. A teraz wynośmy się stąd.

-------------------------
NaNoWriMo skończone i wygrane, dlatego też mogę powrócić do regularnego pisania „Bezbarwnego”. Czyli rozdziały mniej-więcej raz na miesiąc :D
Ten wydaje mi się bardzo krótki i ogólnie beznadziejny (nie umiem pisać scen akcji ;(), noale wreszcie jest! :D

4 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o długość rozdziału, to się nie czepiam, bo u mnie nie jest lepiej. ;D
    Jeśli chodzi o akcję, to uważam, że wyszło ci całkiem zgrabnie. :) Walka nie była na siłę przedłużona.
    Jedno, co mi się rzuciło w oczy:
    "Kaart pokiwał głową, ale Byrion wciąż przyglądał się nieprzytomnym." - Nieprzytomnym? Co? Wzrokiem? Czy nieprzytomnym kobietom? Określ to. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że długość rozdziału jest odpowiednia i że walka wyszła w miarę zgrabnie :D
      W tym zdaniu chodziło o kobiety.

      Pozdrawiam,
      Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  2. Mam pytanie. Jak odróżnić kogoś z białym kolorem od bezbarwnego? Brat Vaana stracił kolor, ale nie wyobrażam sobie jak jego wygląd mógł się stać bardziej wyprany z koloru, skoro był białym...
    Opowiadanie świetne. Niezbyt pałam sympatią do rodziny Vaana. Kto porywa ludzi razem z ich rzeczami? Spodziewałabym się raczej, że uciekli i zostawili chłopaka, który był dla nich hańbą.
    Skoro choroba pozbawia koloru, to znaczy, że dzieci są na nią odporne? Nie wiem jak miasto poradzi sobie z taką ilością sierot, skoro wybiło 1/3 mieszkańców.
    Czekam na więcej Alli, jest taką pocieszną i niewinną osobą, że wyobrażam sobie jak pozuje do zdjęć z pluszakami. Naprawdę ją polubiłam. Kiedy następny rozdział?
    Pozdrawiam
    opowiadanie-demona.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie ciężko na pierwszy rzut oka ciężko odróżnić białego od bezbarwnego, dlatego osoby, które Vaana w ogóle nie kojarzą, czasem za białego go biorą. Ale ogólnie, to biali mają bardziej śnieżnobiałe odcienie, zaś bezbarwni bardziej szarawe. No i ogólnie osoby, które mają kolor, mają nim zabarwione tylko niektóre elementy (np. włosy i oczy, skórę i włosy, itd.). Vaan zaś cały jest taki trochę... szarawy ;)
      Dzieci nie są odporne na chorobę, bo mają kolory, tylko jeszcze nie ujawnione. Vaan zaś koloru nie ma wcale.
      Alla jeszcze się pojawi, bez obaw ;)
      Bardzo się cieszę, że uważasz to opowiadanie za świetne :D
      Następny rozdział... Cóż, pisze się. Jakoś tak ciężko zebrać mi się do kupy i go napisać. Ale postaram się, żeby ukazał się do końca przyszłego tygodnia (albo chociaż do końca miesiąca ;))

      Dziękuję za komentarz ;*
      Pozdrawiam ^^

      Usuń

© Design by Agata for WS. Scroller, pattern.