Etykiety

Archiwum

Statystka

tekst

Opowiadanie z gatunku science fantasy z domieszką urban fantasy.
W opowiadaniu mogą pojawiać się przemoc, tematy kontrowersyjne i wątki LGBT.

Rozdziały: 9/?
Stan: w trakcie

czwartek, 12 lipca 2018
By

Rozdział dziewiąty

    Vaan przez kilka sekund gapił się osłupiały na telefon, nie wierząc własnym oczom. Szybko jednak oprzytomniał i odebrał połączenie.
    — Byrion! Nareszcie! Co zajęło ci tak długo? — To niewątpliwie był głos jego siostry.
    Vaan przełknął ślinę, czując jak nagle zaschło mu w gardle. To naprawdę była ona. Anaixa. Jego siostra. Niemożliwe.
    — Ana? — powiedział cicho, jakby sam jego głos mógł spłoszyć dziewczynę.
    Po drugiej stronie przez chwilę panowała cisza. Vaan zaczął obawiać się, że Anaixa się rozłączy. Może faktycznie ją spłoszył.
    — Vaan? — odezwała się w końcu. — Czy to naprawdę ty? Gdzie jesteś? Co się z tobą dzieje? — wyrzucała z siebie słowa z prędkością światła, ledwo ją rozumiał. 
    Przez chwilę nie wiedział, jak odpowiedzieć. Nie potrafił zebrać myśli. Anaixa żyła, nic jej nie było. Być może jego rodzice również gdzieś tam byli. Ale gdzie? Co się stało?
    — O to samo mógłbym zapytać ciebie — wykrztusił wreszcie.
    Anaixa znów zamilkła.
    — Vaan...
    — Gdzie zniknęliście? Nie było was w domu. Uciekliście beze mnie? — Starał się mówić obojętnym tonem, ale niezbyt mu to wychodziło.
    — Vaan... — powiedziała Anaixa zbolałym głosem. — Ja nie chciałam... Tata kazał mi i mamie uciekać. Powiedział, że dołączy do nas z tobą, później. Ale przyszedł sam, powiedział, że zachorowałeś i nie żyjesz.
    Powiedział, że nie żyję, pomyślał Vaan. Dlaczego? Czy znalazł ślady krwi w pokoju Vaana i na korytarzu? Nie, Vaan wiedział, że nie o to chodziło.
    Ogarnął go przejmujący chłód, kiedy zrozumiał. To ojciec kazał go zabić. Podejrzewał to już wcześniej, ale teraz był tego pewien. Nie wstrząsnęło nim to tak bardzo, jak powinno. Ojciec zawsze go nienawidził, aż dziwne, że nie spróbował pozbyć się po wcześniej.
    Vaan przełknął ślinę kilka razy, zanim zdołał się odezwać.
    — Tak powiedział?
    — Tak. Ale ty żyjesz. Co się stało? Naprawdę zachorowałeś?
    Już miał jej odpowiedzieć, ale w ostatniej chwili zawahał się. Czy powinien jej ufać? Była jego młodszą siostrą, ale nigdy nie łączyły ich bliskie więzi. Co, jeśli wszystko przekaże ojcu?
    — Nie zachorowałem. Ktoś chciał mnie zabić — powiedział w końcu. — Ale udało mi się uciec.
    Anaixa wydała zduszony, dramatyczny okrzyk, który zabrzmiał niemal fałszywie.
    — Co? Jak to? Gdzie teraz jesteś?
    — Ja... — Vaan potrząsnął głową, choć nie mogła tego zobaczyć. — Nie mogę ci powiedzieć.
    — Niby dlaczego? — Tym razem w jej głos wkradła się słabo skrywana irytacja.
    Vaan postanowił postawić na szczerość.
    — Bo ci nie ufam. — Bolało go to, że musiał to powiedzieć. Byli rodziną, powinni sobie ufać. Ale nie mogli.
    — Co? O czym ty mówisz? — Teraz już naprawdę była zdenerwowana.
    — Niby czemu miałbym ci zaufać? Wy zniknęliście, a mnie próbował ktoś zabić... Nie wydaje ci się to trochę podejrzane?
    Anaixa milczała przez chwilę.
    — Naprawdę myślisz, że mogłabym mieć coś z tym wspólnego? Straciłam już jednego brata. Nie chcę stracić drugiego.
    Vaan zawahał się. Czy to możliwe, żeby Anaixa naprawdę nie miała z tym nic wspólnego? Może nie wiedziała... Może to ojciec sam wszystko zaplanował, a teraz używał jej, żeby dowiedzieć się, dokąd uciekł Vaan...
    Nagle przyszła mu do głowy inna myśl.
    A co z jego matką? Czy ona miała coś z tym wspólnego? Przypomniał sobie jej chłodne oczy, to jak na niego patrzyła, kiedy w ogóle rejestrowała jego obecność i aż przeszły go ciarki.
    Tak, to ona mogła za tym stać.
    Vaan przełknął ślinę.
    — Nawet jeśli bym ci wierzył... — Bo wciąż nie był przekonany, czy mówiła prawdę. — Nie mógłbym ci nic powiedzieć. Wszystko przekażesz rodzicom, a nie wmówisz mi, że oni nie mają z tym nic wspólnego.
    — Vaan...
    — Po prostu pozwól mi odejść — przerwał jej. — Wy nie chcecie mieć ze mną do czynienia, a ja z wami. Tak będzie lepiej dla wszystkich.
    — Może dla ciebie — odparła. — Ale nie dla mnie. Nie chcę cię stracić. Jesteś moim bratem. — Teraz brzmiała, jakby zaraz miała się rozpłakać, a Vaan nie potrafił stwierdzić, czy udawała, czy naprawdę była bliska łez.
    — Jakoś nigdy się tak nie zachowywałaś — wytknął jej. — Nagle sobie o mnie przypomniałaś?
    — Vaan, to nie tak... Ja po prostu... Zawsze miałam wrażenie, że mnie nienawidzisz. Że nienawidzisz nas wszystkich. Więc trzymałam się z daleka. Nie chciałam cię denerwować.
    Kłamała czy mówiła prawdę? Vaan nie potrafił tego określić. Miał jedynie nikły cień nadziei, że jego siostra była szczera. Że naprawdę coś dla niej znaczył, że chociaż ona go nie nienawidziła... Ale nie potrafił jej zaufać.
    Zacisnął usta w cienką linię i podjął decyzję, wciąż niepewny, czy nie popełniał błędu.
    — Dziękuję — powiedział. — Ale to niczego nie zmienia.
    Rozłączył się, zanim zdążyła coś odpowiedzieć. I zanim on sam zdążył zmienić zdanie.
    Wziął głęboki, drżący wdech i obrócił się. Kaart i Byrion stali w pewnej odległości od niego, przyglądając się mu uważnie. Vaan zaczerwienił się. Zupełnie zapomniał o ich obecności.
    — Wszystko w porządku? — zapytał Kaart po chwili niezręcznej ciszy.
    Vaan otrząsnął się.
    — Tak, tak, wszystko okej... — Potrząsnął głową i zerknął na telefon. Wciąż mógł zadzwonić do Alli, ale nagle zwątpił, czy to taki dobry pomysł.
    Oddał telefon Byrionowi, próbując zignorować to, jak bardzo trzęsły mu się ręce.
    — To naprawdę była Ana? — W głosie chłopaka pobrzmiewało niedowierzanie i nadzieja. — Nic jej nie jest? Żyje? Gdzie jest? — zasypał Vaana gradem pytań.
    Przejmuje się jej losem bardziej niż ja, pomyślał Vaan z niejakim żalem. Jakby to było, kochać kogoś i być kochanym tak bardzo? Nie potrafił sobie tego wyobrazić. Najbliższą osobą, jaką miał, był Kaart, ale nawet ich nie łączyły szczególnie bliskie więzi. Była też Alla... której tak naprawdę nie znał. Podziwiał ją i podobała mu się, ale miłością nie mógł tego nazwać.
    Tłumiąc westchnięcie, odpowiedział:
    — Nic jej nie jest. Jest gdzieś z moją rodziną, ale nie wiem gdzie... Nie będziemy ich szukać — powiedział twardo.
    Byrion wyglądał, jakby jego świat rozpadł się na kawałki.
    — Ale Vaan... Ja muszę ją znaleźć! Upewnić się, że na pewno wszystko w porządku!
    Vaan zacisnął usta w cienką linię. Nie chciał się kłócić.
    — Jeśli tak bardzo ci na tym zależy, możesz odejść. Nie musisz uciekać z nami.
    Byrion spuścił wzrok i przeczesał palcami włosy.
    — Przepraszam — mruknął. — Po prostu... Strasznie się o nią martwię! Zostanę z tobą — chyba potrzebujesz pomocy bardziej niż ona.
    Vaan odetchnął z ulgą. Choć Byrion bywał irytujący, nie chciał się go pozbywać. Czuł się nieco raźniej w jego obecności. A poza tym, jego kolor mógł im się jeszcze przydać.
    — Daj mi swój telefon — wtrącił się Kaart, wyciągając rękę do Byriona. — No już.
    Chłopak niepewnie mu go podał.
    — Pan też chce gdzieś dzwonić?
    Kaart schował telefon do kieszeni, patrząc na Byriona surowo.
    — Nie. Po prostu nie chcę ryzykować, że zadzwonisz do niej i zdradzisz, gdzie jesteśmy. Rozumiem, że ją kochasz, ale nie możemy ufać tej dziewczynie.
    — Nie zrobiłbym czegoś takiego! — zaprotestował gorąco Byrion. — Przysięgam.
    Kaart pokiwał głową.
    — Może i mówisz prawdę. Ale i tak poczuję się pewniej, mając twój telefon przy sobie.
    Vaan przyjrzał się Byrionowi, nagle coś sobie przypominając. Kiedy odebrał telefon, Anaixa brzmiała, jakby spodziewała się, że Byrion odezwie się do niej wcześniej. Oczekiwała jego telefonu? Czy porozumiewali się już wcześniej? A może Vaan niepotrzebnie się martwił, może to nie było nic takiego?
    Nie wiedział, ale postanowił mieć na Byriona oko. 

--------------------------------

Witam z powrotem, powracam z kolejnym rozdziałem. Prawie trzy miesiące minęły, ale oto jestem. Powiedziałabym, że wróciłam do regularnego dodawania rozdziałów, ale byłoby to wstrętnym kłamstwem. 
Następny rozdział pewnie znowu za trzy miesiące, nie mam pojęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Design by Agata for WS. Scroller, pattern.